W sobotę pogoda nie zapowiadała słonecznego dnia, więc przeczekawszy deszczowy poranek, koło południa wybraliśmy się autostradą do Cashel, oddalonego od Dublina o 160 km.
Miejsce to przyciąga turystów ogromną, średniowieczną twierdzą zbudowaną na niewielkim wzniesieniu, które wedle legendy powstało przez Szatana, który na widok św. Patryka szykującego się do budowy kościoła, upuścił trzymany w zębach kamień.
Z Rock of Cashel wiąże się także inna legenda, otóż podobno w tym miejscu św. Patryk zerwał trzylistną koniczynę, aby na jej przykładzie wytłumaczyć istnienie Boga pod postacią trzech osób. Dlatego właśnie Shamrock jest symbolem Irlandii.
Zwiedzanie (wstęp 7€) rozpoczyna się od muzeum w którym znajduje się oryginalny krzyż św. Patryka. W pomieszczeniu wyżej mieszczą się jadalnia wraz z sypialnią oraz kuchnia, wiernie odtworzone według średniowiecznego projektu.
Wychodząc na zewnątrz ukazuje się nam zamek w całej okazałości.
Mimo, że tego popołudnia świeciło słońce to dopadł nas chłód, a ilość kraczących wokół gawronów dodatkowo nadała nieco upiornego charakteru.
Najstarszym ( XII w.) i najwyższym budynkiem twierdzy jest okrągła 28-metrowa wieża z której niegdyś obserwowano otaczającą równinę.
Natomiast kaplica Cormaca to najstarszy kościół irlandzki. To tu znajdują się freski liczące prawie 1000 lat!
Niestety prace konserwatorskie, które trwają już wiele lat, uniemożliwiają obejście całego budynku dookoła.
Z Rock of Cashel widać położone nieopodal ruiny opactwa Hore, zbudowanego w XIII w. przez cystersów.
Byliśmy jedynymi osobami, które zatrzymały się aby zwiedzić to miejsce…
Ponieważ zostało nam jeszcze trochę czasu do powrotu, to postanowiliśmy pojechać do oddalonego o 15 km Cahir.
W centrum tego targowego miasteczka znajduje się zamek wybudowany na skalistej wysepce na rzecze Suir.
Ale naszym celem był Swiss Cottage, czyli wiejska chata, która wyglądem przypomina nieco domek hobbita…
Niestety ponad 2 kilometrowy spacer wzdłuż rzeki zakończył się rozczarowaniem, gdyż tego dnia chatka była zamknięta dla zwiedzających, za to jej widok z daleka przekonał nas, że jeszcze tu wrócimy.