Długo mi zeszło, żeby zabrać się za ten post, ale w 9 dni odwiedziliśmy na Maderze tyle pięknych miejsc, że ciężko opisać je wszystkie by nie powstał z tego przewodnik.
Będzie to historia głównie opowiedziana zdjęciami, gdyż tylko tak mogę Was zachęcić do odwiedzenia tej rajskiej wyspy.
Gdy rano 15 lipca lecieliśmy do Manchesteru by tam po kilku godzinach przesiąść się na lot na Maderę byłam bardzo podekscytowana. Kochamy Portugalię, ale podróż na tę niewielką wyspę miała to uczucie jeszcze bardziej podsycić. Po rozmowie z poznanymi na lotnisku trzeba Brytyjkami z których jedna opowiedziała mi jak to od 50 lat zostawiają swoich mężów w domu (!) i razem, we trzy podróżują, a Madera tak je oczarowała, że wracają tam
ponownie, nabrałam przekonania, że czeka nas wspaniała wyprawa.
Po 3,5 godzinie lotu wyspa zaczęła się pomału wyłaniać i jak nie przepadam za lądowaniami, tak to było niezwykle ekscytujące! Lecieliśmy wzdłuż pasma górskiego i miałam wrażenie, że skrzydło zahaczy zaraz o któryś ze szczytów. Pasażerka obok, która pochodziła z Madery, opowiedziała mi, że ze względu na częste, silne wiatry oraz położenie lotniska, lądowanie bywa dość traumatycznym przeżyciem dla pasażerów…
Nam udało się głaciutko wylądować, a po chwili uderzyło nas gorące powietrze z zewnątrz. Tak oto jesteśmy na Maderze!
Ponieważ przez te 9 dni zjeździliśmy wyspę wzdłuż i wszerz i odwiedziliśmy mnóstwo przepięknych miejsc, ja opiszę tylko te, które najbardziej zapadły nam w pamięć.
LOTNISKO
Powstało już wiele programów dokumentalnych o tym jednym z najniebezpieczniejszych lotnisk na Świecie, które w Europie plasuje się na trzecim miejscu po Giblartarze i Courchevel we francuskich Alpach. Ze względu na położenie oraz często niesprzyjające warunki atmosferyczne latają tu tylko najbardziej doświadczeni piloci. Sam pas startowy zbudowany jest na grubych kolumnach, których końce znajdują się głęboko w Oceanie. Po katastrofie lotniczej z 1977 roku, gdy samolot nie zdążył wyhamować i rozbił się na plaży,
koniecznością było przedłużenie pasa startowego, więc dziś mogą tu lądować nawet olbrzymie Jumbo Jety. Nie da się ukryć, że lądowanie i start dostarczają niezapomnianych wrażeń, a widoki z zza okna robią oszałamiające wrażenie!
FUNCHAL
Stolica Madery, która jest bardzo kolorowa i urozmaicona, a w której jednej z dzielnic- Zona Velha, zakochaliśmy się od pierwszego wejrzenia.
Zona Velha – to najstarsza dzielnica Funchal, pełna krętych uliczek, XIX wiecznych domów w których niegdyś mieszkali rybacy, małych kościółków i co najbardziej zwróciło naszą uwagę, finezyjnie malowanych drzwi! O tak! Setki pięknie udekorowanych drzwi, często przedstawiających scenki z życia Madery, ale też bardziej nowoczesne wyobrażenia miejscowych artystów. Bo właśnie Funchal jest kolebką malarzy i rzeźbiarzy, którzy znajdują inspirację w tutejszej, bogatej przyrodzie.
Kolejka linowa– w Funchal znajdują się dwie, jedna prowadzi z Zona Velha na górę Monte, druga z Monte do Ogrodów Botanicznych, które nota bene należą do jednych z najpiękniejszych w Europie. Warto wybrać się najdłuższą trasą, właśnie na górę Monte, by sunąc ponad dachami domów móc podziwiać piękną panoramę miasta. Na samym szczycie czekają nas ogrody, a kawałeczek dalej przepiękna katedra Igreja da Nossa Senhora, ale co najbardziej tu przyciąga to Carros de Cesto…
Carros de Cesto– czyli specjalnie skonstruowane wiklinowe sanie, którymi pędzi się w dół zbocza, a którymi steruje dwóch panów obutych w specjalnie do tego przystosowane obuwie. Doświadczenie warte wydanych pieniędzy ( 30€/ 2 os) a przy tym śmiechu co niemiara, po prostu REWELACJA! Zdecydowanie polecamy!
Ogród Botaniczny – z całą pewnością należy do jednego z najpiękniejszych w Europie, ale też szczyci się największym zbiorem egzotycznych roślin. Myślę, że warto się tu wybrać, ale najlepiej z samego rana gdy nie ma jeszcze tłumu ludzi.
Mercado dos Lavradores – czyli market z owocami, warzywami, rybami, owocami morza, ziołami, tym wszystkim z czego słynie Madera. Warto się tu wybrać, ale trzeba uważać na naciągaczy. Znajduje się tu kilka stoisk z marakujami w różnych smakach i zanim się obejrzymy sprzedawca już nakłada nam na rękę odrobinę ziarenek by spróbować odmiany o smaku banana, ananasa czy cytryny i zanim się zorientujemy, pakuje nam do torby kilka sztuk. Przyznam, że dałam się naciągnąć i kupiłam kilka różnych odmian. I cóż jestem bogatsza o smakowe doświadczenie i biedniejsza o 20 € 😉
Christiano Ronaldo– nie da się o nim nie wspomnieć, bo w końcu to chluba Funchal. Urodzony tu piłkarz, często wraca w rodzinne strony i my mieliśmy okazję zobaczyć go na żywo, gdy akurat otwierał swój pierwszy hotel, zaraz przy muzeum poświęconemu jego karierze, obok którego stoi jego statua o dość nieproporcjonalnych wymiarach… Ma się wrażenie, że jest w sobie bardzo zakochany, ale wystarczy trochę o nim poczytać, by wiedzieć, że jego dzieciństwo nie było sielanką, dlatego teraz pomaga ludziom, którzy tego
potrzebują. I chwała mu za to.
CAMARA DE LOBOS
Przeurocze miasteczko rybackie, które na tyle zachwyciło Sir Winstona Churchilla, by je namalował. Nas zauroczyły wąskie, przystrojone uliczki, które po prostu ociekały ilością kolorów. W każdym z pubów można spotkać miejscowych rybaków, którzy gdy nie wypływają w morze, zatracają się w miejscowych trunkach.
CABO GIRAO
Około 3 km od Camara de Lobos znajduje się najwyższy na Maderze klif morski, który osiągając 580 m n.p.m jest drugim najwyższym na Świecie! Jest to dość popularne miejsce, a co tu przyciąga, to niesamowity widok, który rozciąga się z przeszklonego tarasu! Moje pierwsze wrażenie objawiło się trzęsącymi nogami, by po chwili przyzwyczaić się i cieszyć zapierającymi dech w piersi widokami 🙂
PONTA DO PAGO
Najdalej na zachód wysunięty punkt Madery, na którym znajduje się latarnia morska, a widoki jakie się stamtąd roztaczają, zapadają na długo w pamięć. Jako niepoprawni romantycy postanowiliśmy spędzić tu późny wieczór i poczekać do zachodu słońca. Oj warto było…
CAMACHA
Słynie z tradycyjnego produktu jakim jest wiklina. W jednym z budynków w centru miasteczka wyplata się przeróżne przedmioty od mebli, po ozdoby, aż do tradycyjnych sań Carros. Ilość koszy, czy zwierzaków, wśród których znajduje się między innymi żyrafa, naprawdę robią wrażenie. Zresztą zobaczcie sami!
PORTA DA CRUZ
Niewielkie miasteczko położone w przepięknym otoczeniu gór. Słynie z młyna w którym z trzciny cukrowej wytwarza się tradycyjny maderski rum.
SANTANA
Miasteczko jakich wiele na Maderze, ale co je szczególnie wyróżnia to przeurocze, trójkątne domki kryte strzechą. Kształtem kojarzyły mi się z naszymi, polskimi chatkami letniskowymi, te jednak są ciągle zamieszkane, a otaczają je zadbane i kwieciste ogródki.
LEWADY
Lewada to specjalny kanał irygacyjny służący do transportowania deszczówki z gór w celu nawadniania upraw znajdujących się w niższych partiach wyspy. Na Maderze długość wszystkich lewad wynosi 2500 kilometrów i wzdłuż nich poprowadzone są szlaki turystyczne. My wybraliśmy się jednym z nich- Levada do Risco i choć chcieliśmy więcej to nie pozwolił nam brak obuwia górskiego, a bez niego ani rusz na mokrych i śliskich
trasach. Widoki i przyroda zapierały dech w piersi, dlatego obiecaliśmy sobie, że wrócimy bardziej przygotowani, by ponownie ruszyć na szlak…
PORTO MONIZ
Niewielkie nadmorskie miasteczko u stóp wysokich gór, zachwyciło nas sztucznymi, acz naturalnie wtapiającymi się w otoczenie kąpieliskami! Mnóstwo swojego rodzaju basenów, do których falami przelewała się morska woda zachęcały do kąpieli.
DROGA ER101
Droga ta jest najstarszą i najbardziej niebezpieczną na Maderze. W czasie deszczu kaskady wody spływają strumieniami w dół tworząc wodospady dlatego mieszkańcy nazywają drogę „myjnią samochodową”. W czasie sztormu natomiast, fale przelewające się przez bariery zmiatają wszystko na swojej drodze. Nie mówiąc już o spadających kamieniach… Dlatego dziś droga ta w większości wyłączona jest z ruchu poza jednym odcinkiem na który wjeżdża się na własną odpowiedzialność… No cóż, warto było! 🙂
PICO DE AREIRO
Będąc na Maderze nie da się nie zahaczyć o ten trzeci najwyższy szczyt (1818 m)! Można tu dojechać samochodem, a stąd wybrać się szlakiem na dwa pozostałe szczyty. My po raz pierwszy przyjechaliśmy o zachodzie słońca, a widoki tak nas zachwyciły, że powróciliśmy następnego ranka, przedzierając się przez gęste chmury 🙂
JEDZENIE
Na Maderze nietrudno o bogate doświadczenia smakowe, dlatego muszę o tym aspekcie wspomnieć. Owoce morza, ryby, bogactwo egzotycznych owoców i warzyw, no można oszaleć! Jak zwykle staraliśmy się spróbować jak najwięcej regionalnych potraw a wśród nich królują: Espetada, czyli pieczona na kiju wołowina, Espada – ryba miecz, podobna nieco do węgorza, Bolo do caco, czyli kanapka z masłem czosnkowym i różnego rodzaju mięsem lub owocami morza, Lapas czyli głównie grillowane morskie ślimaki- skałoczepy… i można tak długo wymieniać, ale najlepiej samemu spróbować! Nie mówiąc już o miejscowych trunkach…
Madera to przepiękna wyspa o plażach z czarnym, powulkanicznym piaskiem, zachwycającą egzotyką roślin, wysokimi górami i pieszczącymi kubki smakowe potrawami. Zachęcamy do zwiedzenia tej wspaniałej wyspy, my na pewno tam wrócimy!
W pelni sie zgodze – post przywodzi piekne wspomnienia. Wybralismy sie tam w zeszlym roku w podroz poslubna 🙂
PolubieniePolubienie
Zdecydowanie jest to jedno z wymarzonych miejsc na podróż poślubną, aż momentami żałowaliśmy, że na swoją wybraliśmy Sardynię 😉
PolubieniePolubione przez 1 osoba