Góra Tonelagee i Jezioro Miłości…

Poniedziałek wolny od pracy zmobilizował nas do kolejnej wędrówki i tym razem wybór padł na trzeci najwyższy szczyt gór Wicklow- Tonelagee (817m), która z irlandzkiego Tóin le Gaoith znaczy ni mniej, ni więcej a „tyłkiem do wiatru”! 🙂

mapa1

mapa2

W tym miejscu, w samym sercu gór Wicklow leży, no właśnie… serce, a raczej jezioro Ouler, które kształtem przypomina serce. Cóż za romantyczne miejsce!

Wędrówkę zaczęliśmy od pełnego już o tej godzinie parkingu Glenmacnass, gdzie przyodziawszy górskie buty i stuptuty ruszyliśmy przed siebie, wzdłuż rzeki Glenmacnass. Idąc zgodnie z mapą przekroczyliśmy rzekę i zaczęliśmy się pomału wspinać i tu zorientowaliśmy się, że nie ma oznaczonego szlaku, trzeba iść mokrą, błotnistą ścieżką, więc ułatwialiśmy sobie wędrówkę idąc po wrzosie, który skrywał sporo niespodzianek w postaci dziur wypełnionych błotem w które co i raz wpadaliśmy po kolana. Normalnie ubaw po pachy…

1

2

3

24

Po godzince marszu, który przypominał trochę chodzenie po polu minowym, zaczęliśmy dostrzegać jezioro. Z początku wyglądało zwyczajnie, ale im wyżej się wspinaliśmy, tym bardziej przypominało ogromne serce.

4

5

6

7

8

9

Po niecałych dwóch godzinach od wymarszu, wspięliśmy się na szczyt skąd roztaczał się przepiękny widok na całe góry Wicklow! Podobno w ładną pogodę można nawet dostrzec góry w Walii! Podobno…

12

13

15

Idąc grzbietem góry doszliśmy do kamiennego pomnika, płaskiego kamienia z wyrzeźbionym krzyżem. Tu zrobiliśmy sobie krótką przerwę na czekoladę i napawanie się widokiem olbrzymiego serca.

16

17

18

19

18b

Trochę żałowałam, że nie przyjechaliśmy tu we wrześniu, kiedy kwitną wrzosy, bo jezioro w otoczeniu fioletowych wzgórz byłoby scenerią dużo bardziej romantyczną niż ta z filmu „P.S.Kocham Cię”, którą notabene kręcili kilka kilometrów dalej.

Pomału się ściemniało, a nas czekał jeszcze 4 kilometrowy spacer w dół. I jak dobrze przewidzieliśmy, dużo trudniejszy ze względu na śliskie, błotniste zejście. Musieliśmy nieco zwolnić, bo opcja szybkiego zjechania w dół na czterech literach, nie wchodziła w grę.

20

21

22

Zrównawszy się z poziomem jeziora, marząc o rozgrzewającym „hot whiskey” przyspieszyliśmy i chyba było nam już wszystko jedno czy wdepniemy w błoto, czy nie, nasze stopy pomimo górskich butów i tak były już mokre.

23

25

26

27

Pędziliśmy przed siebie, potykając się o wrzos, aż w końcu dotarliśmy do rzeki Glenmacnass, która kierowała nas pomału w stronę auta. Trzeba było jeszcze przedrzeć się przez nurt, który momentami porywisty, utrudniał zadanie. Z pomocą przyszła grupka turystów, którzy podobnie jak my zmierzali na parking. Ostatnie metry pokonaliśmy niczym na skrzydłach, ba, w samochodzie czekały na nas suche buty!

28

29

30

31

32

33

Udało się!
8 kilometrowy szlak zajął nam 4 godziny i mimo trudu wspinaczki, błota, wody w butach, zdecydowanie było warto!
Ps. jakbym była facetem, to pewnie byłoby to idealne miejsce na zaręczyny, ale to tak na marginesie… 😉

Reklama

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s