Po szaleństwach piątkowej nocy, sobotę zaczęliśmy dość leniwie, ale wystarczył jeden telefon od znajomych i już pakowaliśmy się na piknik. Mieliśmy spotkać się pod wodospadem Powerscourt w górach Wicklow i dokładnie godzinę po telefonie podjechaliśmy pod bramę wjazdową. Tu została nas niespodzianka, bo od naszej ostatniej
wizyty bilety nieco podrożały. 6 € za zobaczenie wodospadu to ciut za dużo, ale mieliśmy spędzić tu całe popołudnie, więc tylko wzruszyliśmy ramionami, zapłaciliśmy i ruszyliśmy przed siebie. Przejechaliśmy krętą drogą, minęliśmy pierwszy parking i wjechaliśmy na olbrzymią polanę, która o tej godzinie była pełna aut, dorosłych, bawiących się dookoła dzieci i biegających psów. No cóż, trzeba się z tym liczyć, że w weekend
zawsze napotkamy tu tłum ludzi, a szczególnie w taką słoneczną pogodę.
Zaparkowaliśmy, rozłożyliśmy koce i miło spędzaliśmy czas, bo choć ludzi było sporo, to nie było słychać głośnego disco polo, czy co gorsza techno, ani też pijackich wygłupów. Było przyjemnie i rodzinnie.
Po słodkim lenistwie przyszedł czas na spacer w kierunku wodospadu.
Powerscourt Waterfall liczy 121 m i należy do najwyższych w Irlandii. Można do niego dojść szlakiem Wicklow Way schodząc z góry Djouce ( o której więcej tu: https://naszawedrowka.com/2015/01/18/djouce-wicklow-mountains/).
Znajduje się w przepięknym otoczeniu, a potok który od niego odchodzi wygląda wprost bajecznie.
Zrelaksowani i w dobrych humorach postanowiliśmy wrócić do domu, ale przecież nie bylibyśmy sobą gdybyśmy nie zboczyli z trasy.
Znajoma powiedziała nam o ciekawym pubie, który okazał się istną perełką. To Johnnie Fox’s, najwyżej położony pub w całej Irlandii! I poza tym, że wygląda jak muzeum, o czym się zaraz przekonacie, to dają tu smacznie jeść, a dodatkowo można posłuchać irlandzkiej muzyki na żywo. Po prostu miejsce „must see”!
Zresztą zobaczcie sami 🙂